"Nie mamy innego wyjścia". Rolnicy strajkują w całym kraju
Jak mówi współorganizator strajku Paweł Toporek, na razie protesty przyjął formę spowolnienia ruchu, a nie pełnej blokady. Rolnicy podkreślają, że zależy im na porozumieniu, a nie konflikcie. Akcja ma potrwać przez 4 miesiące.
– Mamy nadzieję, że nie będziemy musieli wyjeżdżać, ale jeśli będzie trzeba, będziemy wyjeżdżać co tydzień. Nie chcemy blokować całkowicie, jednak jeśli rząd nie zareaguje, wprowadzimy strajk generalny – powiedział.
Toporek podkreślił, że ze strony Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi nie ma sygnałów o gotowości do rozmów. Resort nie zaproponował rolnikom "żadnego sensownego rozwiązania".
– Protestujemy w obronie wszystkich Polaków, wszystkich konsumentów. Walczymy o to, żeby Polak miał na stole zdrową żywność. Wiemy, że kraje należące do Mercosur, czy nawet Ukraina, nie mają takich obostrzeń i stosuje się tam bardzo dużo szkodliwych substancji do produkcji żywności – wskazał współorganizator strajku.
Zagrożenie dla polskiego rolnictwa
Zgodnie z przewidywaniami w październiku Rada Unii Europejskiej zgodziła się obniżyć lub wyeliminować cła dla części produktów rolno-spożywczych z Ukrainy, która nie jest członkiem Unii. Zwiększone zostaną też kontyngenty importowe. Na polskim rynku pojawią się ogromne ilości produktów rolno-spożywczych z tamtejszych agroholdingów.
Przypomnijmy, że na Ukrainie nie ma unijnych regulacji obowiązujących rolników na terenie państw członkowskich UE zarządzanych przez Komisję Europejską. Brak regulacji powoduje, że produkcja jest tam tańsza, co czyni działające tam wielkie międzynarodowe agroholdingi bardziej konkurencyjnymi względem m.in. rolników z Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polski – państw Unii.
Przeciwko umowie z Mercosurem protestują politycy PiS i Konfederacji.